Finał Ligi Europy w Bilbao był dla Manchesteru United i Tottenhamu jedyną okazją na uratowanie beznadziejnego sezonu, bo triumfator rozgrywek – oprócz pieniędzy i okazałego pucharu – otrzymuje przepustkę do Ligi Mistrzów w kolejnym sezonie. A obie ekipy w kończącym się sezonie Premier League są zdecydowanie bliżej strefy spadkowej niż czołówki tabeli.
Liga Europy: Tottenham lepszy od Manchesteru United po golu Johnsona
Na kolejkę przed końcem sezonu Premier League Manchester United (16. lokata i 18 porażek) oraz Tottenham (17. miejsce i 21 przegranych) zajmują pozycje tuż nad strefą spadkową. To najgorszy sezon ligowy obu ekip od lat 70., gdy ostatni raz opuszczały one najwyższą klasę rozgrywkową w Anglii (Manchester United w 1974 r., Tottenham w 1977 r.). Po wielu miesiącach upokorzeń na krajowych boiskach dotarcie do finału Ligi Europy było więc pewnym pocieszeniem dla kibiców obu drużyn. W tych okolicznościach od początku było jednak jasne, że porażka w tym finale będzie dla fanów ostatecznym, druzgocącym policzkiem.
Oba zespoły długo w Bilbao nie podejmowały ryzyka, czekając raczej na błąd rywala. Krótko przed przerwą, w 41. minucie, piłkę w środku boiska stracił Bruno Fernandes, a po dośrodkowaniu Sarra z lewej strony pola karnego Brennan Johnson dość sprytnie, a przy tym szczęśliwie, strzelił gola na 1:0. Johnson to reprezentant Walii urodzony w Nottingham (za dwa dni skończy 24 lata), ale jego ojciec David to Jamajczyk, który jest wychowankiem... Manchesteru United.
W drugiej połowie Manchester United dążył do wyrównania, czego był bliski m.in. po niepewnych interwencjach bramkarza Vicario, ale w decydującym momencie piłkę lecącą do bramki po strzale Højlunda wybił Micky van de Ven. Włoski bramkarz zrehabilitował się w ostatniej, siódmej minucie doliczonego czasu gry, gdy fantastycznie obronił strzał głową Luke’a Shawa. Chwilę później sędzia zakończył mecz, a fani Tottenhamu oszaleli z radości.