Udział w wyborach, jak ustaliła „Rz”, miał zaproponować Bańce sam Jarosław Kaczyński. To był pomysł logiczny, były minister sportu i turystyki w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego pasował do rachunków: młody, wykształcony, z rodziną oraz międzynarodową pozycją. Niewykluczone, że taki kandydat - niezależny, choć z poparciem Prawa i Sprawiedliwości - miałby większe szanse w pojedynku z Rafałem Trzaskowskim niż Karol Nawrocki.
Oferta dała Bańce do myślenia, a potencjał jego nazwiska w kontekście wyborów prezydenckich zaczęli sprawdzać sztabowcy przy Nowogrodzkiej. Były sprinter, brązowy medalista mistrzostw świata w sztafecie 4x400 metrów z Osaki (2007), ostatecznie jednak Kaczyńskiemu odmówił. Wybrał ważną, prestiżową i wcale nie spokojniejszą pozycję przewodniczącego WADA.
Dlaczego Witold Bańka pozostanie przewodniczącym WADA?
Polak pozostanie nim na trzecią kadencję, bo nie doczekał się żadnej opozycji. Przeszkodą dla potencjalnych przeciwników były formalności (chętny musiał przedstawić rekomendacje co najmniej dwóch członków Zarządu WADA - jednego wywodzącego się z ruchu olimpijskiego i jednego z rządów państw finansujących działania organizacji) oraz poparcie, jakiego w grudniu udzielili Bańce uczestnicy Szczytu Olimpijskiego.
Czytaj więcej
- Amerykanie próbują przejąć kontrolę nad systemem antydopingowym, ale mam nadzieję, że administr...
Najważniejsi ludzie świata sportu, na czele z ustępującym wkrótce przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) Thomasem Bachem oraz wszystkimi kandydatami na jego następcę (wybory wygrała ostatecznie uznawana za protegowaną Niemca Kirsty Coventry), opowiedzieli się za Polakiem, choć WADA stała wówczas w centrum geopolitycznej burzy.